Netflix lubi, gdy się o nim pisze – nieważne czy dobrze, czy źle. Firma zaoferowała 100 mln dolarów za kilkuletnią współpracę z księciem Harrym i jego żoną Meghan Markle. Pieniądze miały już trafić na ich konta za m.in. paradokument o “ich miłości”. Jak się jednak okazało, śmierć królowej Elżbiety i najnowszy sezon serialu “The Crown” wywołał dyskusje nie tylko w brytyjskiej rodzinie królewskiej.
Przez ponad rok Harry i jego żona Meghan prali brudy rodziny królewskiej podczas kręcenia scen do paradokumentu o ich miłości, podobnego do “Big Brothera”. W komentarzach nie oszczędzali oni rodziny królewskiej. Zawsze jednak pamiętali, by unikać krytyki królowej Elżbiety II i księcia Filipa. Zapewne więc oberwało się księciu Karolowi, jego małżonce Camilii oraz Williamowi i jego żonie Kate. Teraz wszystko zależy od króla Karola III, w tym m.in. nadanie tytułów Ich Królewskich Mości dzieciom Sussexów. Zaczęli więc prowadzić negocjacje w celu zmodyfikowania materiału, który sami wcześniej dostarczyli.
Jednak serwis nie chce wypuścić soczystych plotek, które zapewnią im szum w gazetach, tv i social mediach. Przecież właśnie na nie wydali astronomiczną kwotę 100 mln dol. i to w momencie, kiedy serwisy streamingowe przeżywają problemy finansowe. Do tego postprodukcja tego dokumentu była już zaawansowana. Premiera miała się odbyć w grudniu na fali popularności brytyjskiej rodziny królewskiej, jaką wywoła zbliżająca się wielkimi krokami premiera kolejnego sezonu “The Crown”. W tym sezonie zostanie m.in. pokazana dokładnie śmierć księżnej Diany, ba nawet zdjęcia kręcono w tunelach w Paryżu zaledwie 100 metrów od miejsca wypadku.
Czy sytuację uratuje nowy król? Jedyne, co zapewne przekonałoby nowego monarchę, byłoby podpisanie przez Harry’ego i Meghan “umowy milczenia” na temat rodziny królewskiej. Na to się jednak nie zgodzi księżna Sussex, która obecnie cały swój image oparła na krytyce Buckingham Palace. Wartość marki pary książęcej Sussex wyceniana jest na około 60 mln dolarów.