You are currently viewing Mięso – najlepsze z Polski?

Mięso – najlepsze z Polski?

  • Post author:
Udostępnij:

Aż 35 proc. polskiego eksportu do Wielkiej Brytanii to mięso. Polacy nie mają wątpliwości, że jest najlepsze. Jednak dla Brytyjczyków to nie takie proste…

Reklama

Idzie nowe. Świerszcze i soja?

Od 24 stycznia w Unii Europejskiej można dostać produkty, które mają w składzie… mąkę ze świerszczy. Idzie nowe. Jeszcze kilka lat temu burgery z insektów, lecytyny sojowej i białka grochowego uznane byłyby za efekt dobrego żartu. Dzisiaj na półkach w sklepach często jest ich już tyle samo, co zwykłych wyrobów z mięsa. Chcąc nie chcąc, do trendu dołączyły nawet fast-foody; w KFC na Wyspach wegańskie burgery są dostępne od 2020 roku, a od 2021 roku w McDonalds można kupić McPlant Burger. Rośnie liczba wegetarian, a liczba wegan w ciągu ośmiu lat wzrosła czterokrotnie. Ale nie oszukujmy się – wciąż są tacy, którzy nad to wszystko przekładają dobrą kiełbasę, a ta, zdaniem Polaków, pochodzi z Polski.

 

Polskie najlepsze

Jak przekonuje organizowana od lat kampania „Marka Polskie Mięso. Polska Smakuje”, nasz kraj ma się czym poszczycić, jeśli chodzi o tę dziedzinę. Okazuje się, że produkuje najwięcej drobiu w Europie i jest czwartym eksporterem tego surowca na świecie. Biorąc pod uwagę, że na podium jest obok Brazylii również USA i Holandia, można przypuszczać, że jakość naszego drobiu góruje nad tym od bardziej uprzemysłowionej konkurencji. Co ciekawe, Polska jest też jednym z czołowych producentów mięsa halal i koszernego w Unii. Szynki, kiełbasy i kotlety z naszego regionu są znane od Nowego Jorku po Londyn. Rzeczywiście na tle zagranicznego mięsa często są bogatsze w smaku i produkowane bardziej tradycyjnymi metodami.

 

Rolnicy mają pod górkę

To wszystko pomimo olbrzymich problemów, jakie producenci mają w związku z polityką rolną państwa. Hodowla świń jest na tyle utrudniona, że ich liczba w ciągu zaledwie dwóch ostatnich lat zmniejszyła się o 18 proc. Niedawno gruchnęła wiadomość, że rząd planuje nakazać rejestracji zakładu drobiarskiego każdemu, kto hoduje choćby… jedną kurę. Na szczęście ten pomysł upadł, ale właściciele już kilka kurczaków lub kaczek rzeczywiście będą musieli je rejestrować u Powiatowego Lekarza Weterynarii. Wszystko to w zastraszającym tempie zmienia nasz rodzimy, wiejski krajobraz. Dla dzieci widok krowy coraz częściej jest szokiem; młode pokolenie pochodzenie mięsa czy mleka kojarzy z dyskontem, a nie z farmą.

 

Polska szynka po Brexicie

Polskie gotowe kabanosy i szynki można kupić m.in. w Tesco, Sainsbury’s i Waitrose. Natomiast jeśli chodzi o całe kurczaki czy mięso mielone, to Polska nie jest największym z eksporterów i pozostaje daleko w tyle za innymi krajami z Unii i poza niej. Polskie mięso to jednak delikatny temat. Można nawet powiedzieć, że to sprawa polityczna. Gdy Brytyjczycy mieli głosować za Brexitem, jednym z argumentów było również zatamowanie dostępu „taniego mięsa z Polski” do brytyjskiego rynku, w celu poprawy losu brytyjskich farmerów. Ci rzeczywiście mają się coraz gorzej, ściśnięci pomiędzy konkurencją z całego świata a niskimi cenami dyktowanymi przez markety. Gdy na rynku pojawia się „za dużo” polskiego mięsa, biją na alarm. Gdy markety importowały niedawno kilkaset ton polskiego mięsa mielonego, „Farmers Weekly” uderzył w patriotyczną nutę, nawołując do wspierania tego, co brytyjskie. “Czy można potwierdzić i udowodnić, że gospodarstwa w Polsce spełniają te same rygorystyczne warunki, których muszą przestrzegać gospodarstwa brytyjskie, aby móc zaopatrywać brytyjskie sklepy?” – pisali wówczas oburzeni producenci do sieci Sainsbury’s i Asda, pomijając całkowicie to, że polskich producentów obowiązują rygorystyczne normy nie tylko jeśli chcą eksportować, ale i produkować dla siebie. „The Scottish Farmer” powoływał się dwa lata temu na rzekomych oburzonych klientów, którzy mieli protestować, gdy zobaczyli na półkach w sklepie polską wołowinę. W mediach zachwytów nad polskimi wyrobami raczej nie widać. Dominuje pełne wsparcie dla brytyjskich producentów, co akurat warto naśladować, wspierając „dobre, bo polskie” produkty. Nie da się jednak ukryć, że to polskie kiełbasy i parówki są eksportowane do Wielkiej Brytanii, a nie odwrotnie. Brytyjczycy eksportują najwyżej symboliczne ilości delikatesów w rodzaju jagnięciny czy beef jerky.

 

Ostrzegają przed mięsem?

Brytyjscy konsumenci są na tyle wyczuleni na „obce mięso”, że sklepy nie zawsze chwalą się pochodzeniem towarów, które sprzedają. Brytyjska flaga na opakowaniu dla wielu jest najlepszym dowodem na jakość. Gdy w 2021 roku The Food Standards Agency prowadziła śledztwo w sprawie salmonelli w mrożonych nuggetsach, przez zupełny przypadek wyszło na jaw, że w wielu wiodących sieciach handlowych pochodziły one z Polski. Co jakiś czas pojawiają się też próby dyskredytowania polskich producentów jako tych, którzy nie dbają o zwierzęta i zaniżają standardy. Choć polskie mięso wciąż da się importować, po Brexicie producenci mają nieco bardziej pod górkę, jeśli chodzi o kontrole na granicach. Trzeba uprzednio zgłosić taki zamiar i wypełnić sporo dokumentów, ale poza tym wciąż możliwe jest importowanie zarówno żywych zwierząt, jak i mięsnych przetworów. Zmiany odczuli też zwykli Kowalscy, którzy przywożą z wakacji w Polsce swojską kiełbasę. Od zeszłego roku „na własny użytek” każdy może wwieźć „tylko” do 2 kg wieprzowiny i wyrobów wieprzowych za każdym razem, gdy przekracza granicę.

 

Jak wybrać dobre mięso?

Sztuka wyboru dobrego mięsa zanika, a jeszcze nasze matki czy dziadkowie potrafili często na pierwszy rzut oka ocenić jakość mięsa, odpowiednio je oprawić i nazwać kilkadziesiąt rodzajów. Młodsze pokolenie ma już problem z wyborem w sklepie. W ramach kampanii Polskie Mięso wypowiedziała się ekspertka prof. Agnieszka Wierzbicka z Katedry Techniki i Projektowania Żywności SGGW. Poradziła, by wybierać mięso o intensywnej barwie – blade pochodzi z intensywnego chowu i jest niskiej jakości. Poza tym nie kupować szynki czy kurczaka z plastikowego opakowania, w którym widać zacieki z wody. Mięso, tak samo jak świeże owoce czy warzywa, powinno być lekko wilgotne, ale nie nasiąknięte wodą. Jednocześnie zauważyła, że w Polsce normy jakości mięsa są wyższe niż w większości krajów Unii Europejskiej, więc mięso sprzedawane w sklepach czy na eksport jest całkowicie bezpieczne.

 

Oszustwo na półce

Producenci niestety bezlitośnie wykorzystują polską skłonność do nostalgii za tym, co „z wiejskiej zagrody”, „staropolskie” czy „tradycyjne”. W tej sprawie zapadały już nawet wyroki, bo Inspekcja Handlowa kazała zapłacić 10 tys. zł. producentowi „Szynki babuni”. „Okazuje się, że „babcia” dodała do mięsa białko sojowe, stabilizatory E 450, E 451, E 407, przeciwutleniacz E 316, barwnik E 162 i sporo wody„ – kpił po wydaniu wyroku tygodnik „Przegląd”. Niestety, na półkach wciąż sporo jest fałszywek. Jak je odróżnić od tradycyjnego wyrobu? Przede wszystkim wskazówką powinien być skład. Warto go uważnie czytać, by uniknąć dodatków jak z felernej „Szynki babuni”. Poza tym warto szukać mięsa u lokalnych wytwórców – na bazarach, bezpośrednio od rolnika, ale i w internecie, gdzie coraz więcej gospodarstw sprzedaje swoje szynki i kiełbasy. Co ciekawe, z łatwością można znaleźć sklepy internetowe, które dostarczają swojskie wędliny również na Wyspy. Jest też sporo sklepów, restauracji i hurtowni działających w Anglii, gdzie bez problemu da się dostać polskie wyroby. Ceny nie są wygórowane na tle konkurencji z marketów: kilogram baleronu kosztuje ok. 12 funtów, a kiełbasa jałowcowa – 20 funtów. W Londynie działa nawet polska wędzarnia, gdzie można zamówić m.in. białą kiełbasę, kaszankę i pasztet. Wszystko to dla tych, którzy są przekonani, że polskie mięso jest zdecydowanie lepsze od brytyjskiego.

 

Sonia Grodek

Reklama

Udostępnij: