Czy częste loty na wakacje za kilka funtów to tylko piękny sen, o którym trzeba już zapomnieć? Rzeczywistość w ciągu ostatnich lat bardzo się zmieniła. Czy kolejne pokolenie będzie dorastało już w innym świecie?
Podróże prywatne i służbowe
Podróże klasą biznesową to tylko 12 proc. lotów, ale linie lotnicze mają z nich nawet 75 proc. przychodów. Lot służbowy można było odliczyć od podatku, a podróżni byli bardziej skłonni wybierać szybkie terminy i podróże bez przesiadek – cena takich biletów zwykle jest wyższa, niż w przypadku pozostałych podróży. Coś się jednak zmienia. Gdy jedna z firm badawczych zapytała ostatnio osoby latające kiedyś klasą biznesową o to, kiedy zamierzają wrócić do wyjazdów służbowych, to 55 % z nich powiedziało, że… nigdy. Brytyjczycy byli pod względem takich deklaracji drudzy na świecie. Skąd ten opór? Łatwo skojarzyć go z ogólną tendencji w świecie biznesu do tego, by żyć skromniej i bardziej podkreślać przywiązanie do ochrony środowiska. Przed pandemią zdarzały się biznesowe podróże podejmowane tylko po to, by odbyć rozmowę czy uścisnąć kontrahentowi dłoń; dziś większość takich spotkań można przeprowadzić w sieci. Znacznie lepiej ma się za to sektor podróży prywatnych. W przeciwieństwie do lotów biznesowych, niektórych odwiedzin u rodziny czy wizyt u lekarza za granicą po prostu nie da się uniknąć, nie mówiąc o turystyce, która nie przeniesie się w całości do sieci.
Tanie linie górą
Okazuje się, że jesienią 2022 roku z wszystkich linii lotniczych w Europie tylko dwie radzą sobie lepiej niż w analogicznym czasie 2019 roku: Wizzair i Ryanair. Choć czasy okołopandemiczne były dla nich bardzo trudne, to dziś tylko zyskują na problemach konkurentów. O ile dla wielu tradycyjnych przewoźników obostrzenia w lotach do USA czy Chin to poważne zmartwienie, europejscy konkurenci i tak skupiali się na krótkich, lokalnych trasach, więc są w stanie uniknąć niektórych trudności. Do normy zaczynają też wracać ceny. Kupując dziś bilet z Olsztyna do Londynu na połowę grudnia, da się znaleźć okazje za ok. 50 złotych, co przypomina o dawnych, dobrych czasach sprzed pandemii.
Które linie lotnicze upadły?
Choć można się spodziewać, że większość przewoźników popadła w ostatnich latach w poważne tarapaty, statystyki tego nie odzwierciedlają. Okazuje się, że w latach 2020-2022 upadło tylko kilku z nich, jak Virgin Atlantic czy Thai Airways. Wśród nich jest linia lotnicza Flyby. Wirus był jednak w jego przypadku tylko ostatnim gwoździem do trumny, bo przewoźnik złożył wniosek o upadłość już w marcu 2020 roku, po latach zmagania się z rosnącymi długami. Oferował głównie loty wewnątrz Wielkiej Brytanii. Pozostali przetrwali chyba głównie dzięki szczodrej pomocy państwowej w tym czasie.
– Biorąc pod uwagę niezwykle istotną rolę spółki PLL LOT w polskim systemie transportowym oraz jej wpływ na gospodarkę kraju, zdecydowano o dokapitalizowaniu PLL LOT ze środków budżetu państwa w wysokości maksymalnie 250 mln euro oraz o udzieleniu pożyczki przez Polski Fundusz Rozwoju S.A. w wysokości 1,8 mld zł. – czytamy na stronie polskiego rządu. Podobne kroki zostały podjęte przez Wielką Brytanię i inne kraje.
Koniec obostrzeń?
Obostrzenia związane z podróżami do Wielkiej Brytanii były dla podróżnych bardzo uciążliwe. Zniesiono je dopiero w lutym, gdy podróżować można było niezależnie od statusu szczepienia, a nieszczepieni musieli „tylko” zrobić dwa testy – przed i po dotarciu na Wyspy. Wcześniej niezaszczepionych obowiązywała 10-dniowa kwarantanna, która w praktyce uniemożliwiała jakiekolwiek krótkie podróże turystyczne czy służbowe. Z kolei od marca nie trzeba już wypełniać żadnych formularzy ani robić testów – niezależnie od statusu szczepień. Tak samo jest w Polsce. Obecnie większość krajów pozwala już na swobodny wjazd, wymagając co najwyżej wykonania testu. Do wyjątków należą m.in. Chiny, Stany Zjednoczone czy Indonezja. Zaszczepieni muszą się pogodzić z odmową wjazdu już tylko do 17 krajów; w większości nie są to popularne turystyczne kierunki (wśród nich np. Kamerun czy Libia). Oficjalnie nie trzeba już nosić maseczek ani na lotnisku, ani w samolocie, ale każda linia lotnicza może mieć swoje własne regulacje zarówno co do samego noszenia maski, jak i co do jej rodzaju. Poza tym wiele zależy od kierunku podróży i – nie ma co ukrywać – postawy współpasażerów. Ogólna niepewność sprawia, że niektórzy nadal wolą zostać w domu, a to wciąż wpływa na kondycje przemysłu turystycznego.
Co z autokarami?
Wielu Polaków swoją przygodę w Wielkiej Brytanii zaczynało od kilkudziesięciogodzinnej podróży autokarem na Victoria Station. W przewozach specjalizowali się rodzimi przewoźnicy, dla których ograniczenia podróży były dużym ciosem. W marcu i kwietniu 2020 roku zakazano organizacji zbiorowych podróży autokarowych na Wyspy, ale już pod koniec maja przewoźnicy wrócili na dawne trasy. Początkowo mogli jednak przewozić najwyżej połowę tych pasażerów, co zwykle. Później podróżnych zniechęcały liczne utrudnienia, jak konieczność wypełniania dokumentów na poszczególnych granicach czy robienia testów przed podróżą, a w końcu – okazywania zaświadczeń o szczepieniu. Siłą rzeczy ok. 40 proc. Polaków, którzy nie skorzystali z możliwości przyjęcia preparatu na Covid-19, musiało pozostać w domu, co też wpłynęło na obłożenie u przewoźników. Z danych Polskiej Izby Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji wynika, że łącznie przychody w całej branży spadły o 25 %. Obecnie firmy odbudowują straty, choć według Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych dopiero za dwa lata będzie tak, jak kiedyś. Osobnym problemem jest brak kierowców, którzy w obliczu niepewności przenieśli się do innych branż, choćby takich, jak transport towarów TIR-ami. A już wcześniej o dobrego kierowcę autokarowego na międzynarodowych trasach było trudno.
Podróże po Brexicie
Kolejnym czynnikiem, który niewątpliwie wpłynął na podróże, był Brexit. Niektórych to zniechęciło od zakupów w Londynie czy odwiedzin u znajomych. Gdy opadł już kurz po długotrwałym boju o wyjście z Unii, okazało się, że podróże za granicę są prostsze, niż się obawialiśmy. Pomiędzy Wielką Brytanią a Polską można swobodnie podróżować i zostać tam nawet przez kilka miesięcy – wystarczy mieć paszport. Nie sprawdziły się ponure wizje tych, którzy obawiali się, że weekend w Londynie będzie wymagał wyrobienia kosztownej wizy. Wielu Polaków wyrobiło sobie już za to kartę poświadczającą status osoby osiedlonej na Wyspach – ci mogą jak dawniej podróżować z samym dowodem osobistym.
Nadal ostrożni
Mimo, że można już latać swobodnie, wiele osób nie wróciło do dawnych zwyczajów. W tym roku pasażerów było o 1/5 mniej, niż przed pandemią, choć od stycznia ich liczba stale wzrasta. Czy to znaczy, że z czasem zapomnimy o covidowych przykrościach na lotnisku i wrócimy na pokłady samolotów? Niekoniecznie. Mało kto pamięta, że przed zamachami 11 września 2001 roku podróż samolotem wyglądała zupełnie inaczej, niż dziś. Odprowadzanie bliskich aż do samego samolotu, niemal pełna dowolność odnośnie zawartości bagażu, brak konieczności zdejmowania paska czy butów do kontroli – to się zmieniło. Jeszcze wcześniej w samolotach można było palić papierosy i jeść obiad przyniesiony z domu, czego dziś już sobie nie wyobrażamy. Można tylko wyobrazić sobie, jak wyglądał lot na pokładzie maszyny, w której co trzeci pasażer miał pełną popielniczkę… Dziś to odeszło w zapomnienie. Miejmy nadzieję, że różnego rodzaju nowe utrudnienia związane z podróżami lotniczymi wkrótce też nas opuszczą. Może się jednak okazać, że pandemiczne zamieszanie zostanie potraktowane jako okazja do wymuszenia na społeczeństwie zmiany nawyków. Może apele klimatyczne milionerów, którzy sami przemieszczają się prywatnymi odrzutowcami, brzmią śmiesznie, ale biorąc pod uwagę proekologiczne nastawienie rządów europejskich krajów, loty rzeczywiście mogą stać się w przyszłości jednym z towarów luksusowych.
Sonia Grodek