Polonia też może głosować w polskich wyborach. Za każdym razem decyduje się na to coraz więcej (choć wciąż niewiele) osób. Co czeka je w tym roku?
Propozycje partii dla Polonii? Brak.
Przed poprzednimi wyborami przedstawiciele partii pięknie mówili o Polakach mieszkających za granicą. Politycy prosili, by do kraju wracały rodziny z dziećmi i zwracali się z gorącymi apelami do Polonii w USA. Wiele osób czasowo lub na stałe przebywających za granicą nie korzysta z prawa wyborczego, choć przy każdych kolejnych wyborach ta liczba jest większa: z ok. 126 tys zarejestrowanych do wyborów osób w 2011 r. do 330 tys. w 2019 r. i ponad 500 tys. rok później. Skąd taki skokowy wzrost zainteresowania? Z pewnością rośnie świadomość, a Polacy za granicą dorabiają się i mogą poświęcić więcej uwagi sprawom społecznym. Warto podkreślić, że realnie liczba osób, które mogłyby głosować za granicą, idzie w miliony; tu mowa tylko o tych, którzy na czas zarejestrowali się do głosowania w jednej z komisji. Spośród nich frekwencja jest wysoka, bo wynosi zazwyczaj od 80 do 90 proc. W tym roku jednak nie słychać żadnych konkretnych propozycji kandydatów dla zagranicznych rodaków. A o tych brytyjskich warto byłoby powalczyć, bo, jak podkreślał w zeszłym roku Senat w raporcie „Wyzwania i bariery dla Polaków głosujących za granicą”: „W wyborach z 2020 r. najwięcej Polaków ostatecznie zagłosowało w Wielkiej Brytanii”.
Polonijni kandydaci?
Trudno też mówić o polonijnych kandydatach, a przynajmniej nie na taką skalę jak w ubiegłych latach, gdy np. Światowy Kongres Polaków z USA miał własną kandydatkę w wyborach prezydenckich. Na razie większość partii nie ustaliła jeszcze, kto będzie na listach. Ciekawostką może być startujący w list Konfederacji w Bydgoszczy dr. Sławomir Ozdyk, na co dzień przedsiębiorca i polonijny działacz z Berlina.
Będzie więcej komisji
Senat w swoim raporcie zauważył, że obłożenie brytyjskich lokali wyborczych bywa nawet 20-krotnie większe, niż nad Wisłą. Stąd forsowany ostatnio pomysł zwiększenia liczby lokali wyborczych. „Liczba OKW powinna wzrosnąć w stosunku do liczby obwodów w wyborach z 2019 r., osiągając wartość ok. 400.” podało niedawno MSZ. Opozycja też tak sądzi w związku ze zmienionym niedawno prawem wyborczym. Ma być bardziej transparentnie, a przez to liczenie głosów ma zająć więcej czasu, niż dotychczas. W lokalach wyborczych nad Wisłą nie powinno to stanowić problemu, ale tam, gdzie głosujących jest kilkanaście tysięcy na każdą komisję… – Przeprowadziliśmy symulację głosowania w Londynie. Komisje będą liczyć w tempie 100 głosów na godzinę. Za granicą oznacza to, że niektóre będą stracone, bo ustawa zobowiązuje, by protokół powstał tam już po 24 godzinach. – alarmował Krzysztof Lisek, jeden z opozycyjnych posłów. Jeśli do tego dojdzie ustalanie wyników planowanego referendum, to komisje będą miały jeszcze więcej pracy. – Posiadam obywatelstwo, posiadam ważny dowód, więc dlaczego tylko to, że mieszkam te 300-400 kilometrów na zachód, determinuje to, że mój głos może zostać unieważniony? Bo komisja ma trochę mniej czasu na to, żeby go policzyć? – pytał z kolei jeden z polskich wyborców z Niemiec na łamach telewizji TVN24. Warto śledzić informacje o komisjach wyborczych w tym roku. Może się okazać, że pojawią się nowe, co znacznie ułatwi głosowanie szczególnie tym, którzy dotychczas mieli długą drogę do przebycia, by wziąć udział w głosowaniu.
Jak głosować w tym roku?
Prawdopodobnie jak w ostatnich latach do głosowania będzie można zarejestrować się on-line, osobiście w ambasadzie lub telefonicznie. Na razie jednak portal e-wybory nie działa; prawdopodobnie zostanie uruchomiony na kilka tygodni przed wyborami. Trzeba do tego mieć numer PESEL, a także dowód osobisty lub paszport. Należy też podać adres zamieszkania. Na razie nie da się głosować za pośrednictwem aplikacji mObywatel, ale da się jej użyć w miejsce dokumentu tożsamości po przyjściu do lokalu wyborczego. Aplikację można aktywować zdalnie; wystarczy do tego podpis elektroniczny wydany w Polsce lub konto w jednym z kilku popularnych banków. Nie będzie natomiast głosowania korespondencyjnego na masową skalę. Z tej możliwości w czasie pandemii skorzystała większość wyborców za granicą, ale wcześniej była to furtka dostępna tylko dla obłożnie chorych i tych, którzy nie mogą się poruszać.
Polonia nie powinna głosować?
Gdy w 2019 roku gazeta „Rzeczypospolita” zapytała czytelników, czy Polacy za granicą powinni w ogóle mieć prawo głosu, to prawie połowa wyraziła sprzeciw, a ok. 35 proc. stwierdziło, że tak, ale tylko do czasu. Skąd takie opinie? W Polsce od lat powraca temat głosowania na obczyźnie. Za wzór podaje się inne kraje, gdzie np. jak w Wielkiej Brytanii prawo głosu traci się po 15 latach życia poza ojczyzną. Rzeczywiście, dałoby się wyobrazić sobie sytuację, gdy w ważnych wyborach wynik byłby zasługą milionów zmobilizowanych Polonusów… którzy nawet nie mieszkają w Polsce. A co z referendami w sprawach, które dotyczą bezpośrednio innego kraju? Dlatego co jakiś czas pada pomysł, by do głosowania mieli prawo tylko ci, którzy faktycznie mają z krajem związki: płacą tu podatki, mieszkają lub regularnie wracają.
Kandydaci w polonijnym okręgu
Przypomnijmy, że Polacy zza granicy mogą głosować na kandydatów wystawionych w okręgu warszawskim. Wszystko wskazuje na to, że na jedynkach będzie to pojedynek pomiędzy Donaldem Tuskiem (KO), Jarosławem Kaczyńskim (PiS), Adrianem Zandbergiem (Lewica) i Sławomirem Mentzenem (Konfederacja). Nie powinno być więc problemu, jak w mniejszych okręgach, gdzie polityczne nazwiska często nie są zbyt rozpoznawalne dla wyborców, a to może sprzyjać niższej frekwencji. Do Senatu z okręgu nr 44 (Śródmieście, Żoliborz, głosy Polonii) wstępnie ma startować były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, reprezentujący KO, PSL, Polskę 2050 i Nową Lewicę, które to partie ogłosiły tzw. „pakt senacki” (nie będą wystawiały kandydatów przeciwko sobie). Pozostałe partie jeszcze nie ogłosiły kandydatów do Senatu.
Więcej polonijnych kandydatów?
Druga kontrowersja dotyczy liczby kandydatów i okręgów wyborczych. Interesy diaspory w Wielkiej Brytanii czy Niemczech są tak różne od tych, jakie mają Polacy w Ukrainie czy Kazachstanie, że co jakiś czas pojawia się postulat, by Polonusi mogli wprowadzać do sejmu dwóch kandydatów: z umownego wschodu i zachodu. Niezadowolenie w kręgach samorządowców budzi też fakt, że Polonia głosuje w określonym stołecznym okręgu. Lokalni działacze przegrają tu z popularnym politykiem, nawet jeśli realnie mają więcej do zaoferowania mieszkańcom dzielnicy. Dlatego co jakiś czas wraca pomysł, by głosy zza granicy były losowo przydzielane do okręgów wyborczych… czy tak się stanie? Okaże się przed kolejnymi wyborami, bo w tych nie są już planowane kolejne trzęsienia ziemi dotyczące głosów Polaków na świecie.
Sonia Grodek