Brytyjski funt leci na łeb na szyję. Cena spadła już do 1,03 dolara – to najniższe notowanie w historii.
Przy wyjeździe za granicę Brytyjczycy, ale i Polacy mieszkający w UK doznają szoku. Jeszcze na początku roku za funta można było kupić 1 dolara i 40 centów, a teraz wartość spadła do prawie jednego dolara.
To reakcje międzynarodowych rynków na ogłoszoną w miniony piątek gigantyczną reformę fiskalną, która obniżyła podstawowy próg podatkowy o jedno oczko – do 19 procent. Zniesiony został również ten najwyższy w wysokości 45 proc. Odwołano także planowaną podwyżkę stawki ubezpieczenia społecznego. Pozbawi to skarb państwa kilkudziesięciu miliardów funtów, co władze zamierzają wypełnić długiem.
Rząd ma nadzieję, że tnąc podatki, uda mu się ożywić gospodarkę. A tu taki cios na rynku walut. Słaby funt to obosieczna broń – eksport staje się bardziej atrakcyjny, ale import o wiele droższy, a Wielka Brytania nie jest krajem słynącym z eksportu.
A kilka tygodni temu, by zapobiec wysokim cenom gazu i energii elektrycznej, rząd wprowadził pakiet pomocowy, który pozwoli Brytyjczykom przetrwać zimę i wiosnę. Detaliczna cena energii został zamrożona, ale nie hurtowa, więc państwo będzie uzupełniać tę różnice z kieszeni podatnika, co wiąże się z dalszym zadłużeniem, nawet do 150 miliardów funtów.