You are currently viewing Football always comes to home – angielskie marzenia o Pucharze Świata

Football always comes to home – angielskie marzenia o Pucharze Świata

  • Post author:
Udostępnij:

Choć brytyjska federacja piłkarska istnieje od drugiej połowy XIX wieku, to pierwszy występ Reprezentacji na Mistrzostwach Świata był prawie 100 lat później – bo w 1950 roku. Niemal tyle samo czasu Anglicy czekają na drugi występ w finale światowego czempionatu – od 1966 futbol czeka, aż wróci do domu.

Reklama

                                                             Wyspiarska duma

    8 grudnia 1863 roku po latach sporów oraz dywagacji między hrabskimi uniwersytetami i szkołami piłka nożna ostatecznie oddzieliła się od popularnego rugby. Trzynasta reguła gry w futbol ogłoszona przez “The Football Association” zabroniła gry rękoma. Była to jednocześnie przyczyna oraz skutek braku udziału wynalazców piłki na międzynarodowej scenie piłkarskiej do czasów powojennych. “FA” – jako pierwszy zawodowy i w ogóle pierwszy związek futbolowy na świecie czuł się jedynym podmiotem mogącym dzielić i rządzić w tym sporcie. Naprzeciw niego powstała w 1904 roku “FIFA”, która łącząc wszystkie lokalne organizacje w jedną całość stworzyła dwadzieścia sześć lat później Mistrzostwa Świata. Anglicy, czujący się “ojcami” piłki nożnej bojkotowali turniej będący dla nich farsą. Uznawali zagraniczne zespoły niegodne rywalizacji ze sobą. Futbol angielski nie wychodził poza swoje ramy, organizując własne rozgrywki krajowe. Dodatkowo, spór pomiędzy “FA”, a “FIFĄ” wynikał ze statusu zawodników. Anglicy już od początku XX wieku wprowadzili status zawodowy piłkarzom, natomiast Szwajcarzy kierowali się zasadą piłki dla każdego popierając zasadę amatorstwa. Być może, gdyby Brytyjczycy udali się do Brazylii na pierwszy Mundial w historii to oni, a nie gospodarze świętowaliby zwycięstwo.

                                                          Debiut na Mistrzostwach

    Dekady sporów nie przyniosły Anglikom władzy w światowej piłce. W końcu, po latach zaczęli wręcz się czuć ignorowani. Powojenny świat szukał chwili spokoju w dyskusjach o nadchodzącym czempionacie – czempionacie, którego wynalazcy tego sportu już odpuścić nie mogli. Przyjęli otrzymane w 1949 roku zaproszenie od “FIFA” – ponieważ chęć gry wyraziło więcej niż 16 zespołów, to zorganizowano kwalifikacje zwane “British Home Championship”. Wszystkie wyspiarskie Reprezentacje wzięły udział w zmaganiach, które premiowały dwa awanse. Oczywiście awans wywalczyły Anglia oraz Szkocja. Dla Anglików była to rozgrzewka, ponieważ oczywistym było proste zdobycie Pucharu z niegodnymi przeciwnikami. Do Urugwaju większość krajów udała się w wielomiesięczną podróż statkiem – w przeciwieństwie do debiutantów, którzy polecieli samolotem. Przygotowania zaczęli o wiele wcześniej organizując obozy przygotowawcze i trenując. Teoretycznie zawodowcy podejmujący rywalizację z amatorami nie powinni dać większych szans w starciu tym drugim. Słynne przysłowie “Dopóki piłka w grze” nie jest rzucone na wiatr. Debiutanckie zwycięstwo na Mundialu z Chile 2:0 przyjęto jako obowiązek, ale tragedia nadchodziła wielkimi krokami. Najpierw Amerykanie, żołnierze, piłkarscy amatorzy zwyciężyli Anglików 1:0 – następnie ich odpadnięcie takim samym wynikiem przypieczętowała Reprezentacja Hiszpanii. Dumni Anglicy po tygodniu wrócili do domu – bez piłki nożnej, którą na nowo kreowali zwycięzcy Urugwajczycy.

                                                     Jedna jaskółka wiosnę uczyniła

Wyspiarze wierząc we własną siłę nie podejmowali prób reorganizacji kultury gry do 1954 roku. Twarde zderzenie z ziemią nadeszło 23 maja w starciu z komunistycznymi Węgrami. Złote pokolenie Madziarów na czele z Puskasem, Kocsisem, czy też Bozsikiem rozgromiło gości 7:1 czyniąc ten wynik do dzisiaj najwyższą porażką w historii kadry “Trzech Lwów”. W Londynie niedowierzano wynikowi pomimo wiedzy o klasie przeciwników. Bieg przyszłej historii zmienił dotychczasowy trener Ipswich Town – Alf Ramsey. Trener przygotowywał kadrę do turnieju odbywającego się we własnej ojczyźnie grając tylko mecze towarzyskie. Do angielskiej grupy A dołączyli Urugwajczycy, Francuzi oraz Meksykanie. Pierwsze spotkanie zakończone nudnym remisem było preludium do koncertowych zwycięstw po 2:0 z innymi członkami fazy grupowej. Wygrany ćwierćfinał po brutalnej grze z Argentyną był pierwszą w historii kwalifikacją do strefy medalowej “Synów Albionu”. Ostatnim murem do skruszenia przed upragnionym finałem był mecz z Portugalią na czele z Eusebio. Bohaterem Anglii ponownie został Bobby Charlton zdobywając dwa gole prowadząc gospodarzy do spotkania o złoto z Republiką Federalną Niemiec. Finał rozgrywany na Wembley był emocjonującym spotkaniem. Nie poddający się Niemcy wyrównali w 90 minucie doprowadzając do dogrywki, gdzie dzieła dokończyli Anglicy zdobywając jedyne złoto w swojej historii. Alf Ramsey zdobył to, czego jako piłkarz nie potrafił wygrać szesnaście lat wcześniej. Rok 1966 stał się niejaką jaskółką, która za każdy razem koloruje kibicom “Trzech Lwów” marzenia o tryumfie w następnych nieudanych Mundialach – pomimo ewidentnie słabszej drużyny od innych Reprezentacji.

Football it’s coming home

    W obecnych czasach ten frazes stał się memem dla zagranicznych kibiców wyśmiewających wiernie wierzących Anglików w swoją drużynę. Jednak nie każdy wie, skąd naprawdę popularne powiedzenie się wzięło. W 1996 roku, równo trzydzieści lat po wygraniu Pucharu Świata Wyspiarze zorganizowali ponownie wielką imprezę – tym razem było to Euro 1996. Każdy wielki turniej ma swoją reprezentatywną oficjalną piosenkę – w przypadku tego wydarzenia zespół “Lightning Seeds” zaprezentował światu już kultowe “It’s coming home”. Utwór dopingujący “Trzech Lwów” opowiadał o powrocie do domu po latach tułaczki ukochany futbol. Szybko singiel stał się hitem bijąc listy przebojów w Wielkiej Brytanii stając się w końcu oficjalnym hymnem Reprezentacji Anglii. Następnie, przed każdym czempionatem hasło nawiązywało do powrotu złotego pucharu na swoje miejsce – czyli Londynu. Futbol chce wrócić do stolicy, ale zawsze błądzi. Trafia do przeróżnych miejsc takich jak, Brazylia, Berlin lub też Madryt. Pragnienie powtórzenia historii drużyny Alfa Ramseya jest ogromne – piłkarze przed Mundialem mierzą się z ogromną presją. Cudowne pokolenie na czele z Gerrardem, Lampardem i Beckhamem nie zdołało tego zrobić w latach 2006 – 2014.

                                                          Czy futbol wróci do domu?

    Po latach rozczarowań w XXI wieku brytyjski zespół wydaje się mieć najrówniejszą kadrę od lat. Na każdej pozycji jest zawodnik ze światowego topu. Kluczem będzie postać selekcjonera kierującego tą drużyną od sześciu lat – Garetha Southgat’a. Czwarte miejsce na ostatnim Mundialu oraz srebro Euro 2020 są bardzo dobrym wynikiem patrząc z perspektywy lat. Drużyna dojrzała i aktualnie musi celować w najwyższe cele na czele z Harrym Kane’m. Pierwszy mecz w Katarze Anglicy wygrali pewnie 6:2 z reprezentacją Iranu – wicemistrzem Azji. Pomimo słabszych wyników przed samym turniejem wszyscy zawodnicy wydają się być w formie. Optymizm znowu się obudził w angielskich domach. Droga jednak do finału jest bardzo długa niczym Pucharu Świata do Londynu. Czas się przygotować na ciężkie spotkania np. z Brazylią  – wszystko po to, aby po pięćdziesięciu sześciu latach futbol wrócił do domu.

Cyprian Gibuła

Reklama

 


Udostępnij: