Gigantyczne korki były w weekend w Dover. Wielka Brytania i Francja spierają się o to, kto jest winny sytuacji – podał portal Sky News. Od piątku trzeba było czekać w Dover na wjazd na prom płynący przez kanał La Manche nawet po kilka godzin.
Zarówno władze portu w Dover, jak i rząd brytyjski winą za piątkową sytuację obarczają stronę francuską, która – w ich ocenie – nie zapewniła wystarczającej liczby funkcjonariuszy kontrolujących osoby wjeżdżające do kraju. Agencja Reutera zwróciła uwagę, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oznacza, że pasażerów zmierzających do Francji czeka wzmożona kontrola ze strony francuskich celników. Doug Bannister, szef portu w Dover, powiedział stacji Sky News, że władze francuskie zostały uprzedzone o skali spodziewanego ruchu pasażerskiego w ten weekend w związku z rozpoczynającym się szczytem urlopowym, a mimo to, nie zapewniły wystarczającej liczby personelu.
Operator promów pływających przez La Manche z Dover do Calais, firma P&O Ferries, zalecił podróżnym, aby „przeznaczyli co najmniej sześć godzin na przejście wszystkich kontroli bezpieczeństwa” oraz by z racji dłuższego oczekiwania przybyli zaopatrzeni w jedzenie oraz wodę.
„Jesteśmy głęboko sfrustrowani tym, że personel na francuskiej granicy w nocy i wczesnym rankiem był w godnym ubolewania stopniu niewystarczający, aby sprostać naszemu przewidywanemu zapotrzebowaniu. Wiemy, że zasoby są ograniczone, ale popularność Dover nie jest zaskoczeniem” – napisano w oświadczeniu wydanym przez brytyjski port. Port w Dover obsługuje 12 milionów pasażerów każdego roku.