Boris Johnson zostaje na stanowisku szefa Partii Konserwatywnej i premiera Wielkiej Brytanii. Johnson obronił pozycję w wewnątrzpartyjnym głosowaniu w sprawie wotum nieufności. Za tym, by Boris Johnson nadal prowadził partię, głosowało 211 posłów. Za dymisją – 148. Oznacza to, że ponad 40 procent posłów nie ufa swemu szefowi.
Aby wniosek o jego odwołanie przeszedł, musiało go poprzeć co najmniej 180 posłów. Tym razem opozycji się nie udało. Jednak w przeszłości samo przeprowadzenie głosowania w Partii Konserwatywnej ws. wotum nieufności oznaczało zwykle, że dni lidera i tak są policzone. Gdy w 2018 roku z podobną rewoltą mierzyła się poprzedniczka Borisa Johnsona Theresa May w pół roku po wygranym głosowaniu i tak musiała odejść, bo nie miała kontroli nad podzieloną partią. Wtedy zagłosowało przeciwko niej 37 procent posłów.
Zgodnie z regulaminem Partii Konserwatywnej, zwycięstwo Johnsona oznacza, że następny wniosek o przeprowadzenie głosowania nad wotum zaufania nie może zostać złożony przed upływem 12 miesięcy.
Głosowanie nad wotum zaufania było efektem ciągnącej się od listopada zeszłego roku afery w związku z ujawnianymi przez media nieformalnymi spotkaniami towarzyskimi, a czasem wręcz imprezami alkoholowymi, które odbywały się na Downing Street w czasie obowiązywania restrykcji covidowych wiosną i późną jesienią 2020 r. oraz wiosną 2021 r.
W związku z nimi Johnson został ukarany przez policję mandatem, choć fakt, że tylko raz, wzbudził pewne zdziwienie. Opublikowany pod koniec maja raport z wewnętrznego dochodzenia w tej sprawie, które prowadziła urzędniczka służby cywilnej Sue Gray, dodatkowo podniósł temperaturę.