Zarabiać w czasie snu? Książkę w internecie może już wydać każdy, a jedna z polskich influencerek chwali się, że zarobiła na internetowych kursach 2 mln zł w 10 miesięcy. Przyglądamy się dobrym i złym stronom takiego sposobu na zarabianie pieniędzy.
Czy da się zarabiać bez pracy?
Jeszcze do niedawna dochodem pasywnym mogli cieszyć się tylko najbogatsi. Regularne zyski z akcji czy nieruchomości – przeciętny człowiek nie mógł o nich marzyć… Media społecznościowe wiele zmieniły, bo najbogatsi są na wyciągnięcie ręki. Wielu z nich dzieli się nawet radami i opowiada o tym, jak zarabiają pieniądze… i to w formie o wiele bardziej przystępnej, niż nudne podręczniki finansów z przeszłości. Prof. Shankha Basu z Uniwersytetu w Leeds zauważa na łamach BBC, że tworzy się samonapędzający się cykl: odbiorcy internetowych poradników próbują swoich sił i jeśli uda im się coś zarobić, sami tworzą własne treści w internecie, których odbiorcy też próbują zarobić, a następnie opowiadają o tym kolejnym osobom… Pomysłów są setki, a rewolucja usług internetowych w ostatnich latach napędza nowe możliwości. Wydanie książki, a nawet e-booka rzeczywiście nie musi już wymagać ani wydawcy, ani fachowej wiedzy. Wystarczy, że po dokonaniu płatności kupujący pobierze plik z linku, podczas gdy autor może spokojnie spać, a rano liczyć zyski. Nawet wysyłka produktów fizycznych może się odbywać bez udziału twórcy. T-shirty, kubki czy książki mogą być produkowane na bieżąco, a następnie wysyłane przez współpracującą z autorem firmę. To z kolei zmniejsza przepaść pomiędzy profesjonalnym przedsiębiorcą czy twórcą a zwykłym człowiekiem.
Zmiana pokoleniowa
To przemówiło szczególnie do nowej generacji przedsiębiorców, którzy nie chce spędzać całych dni w biurze. Wciąż silne są opory kulturowe przed zarabianiem bez żadnego wysiłku, ale młode pokolenie, przyzwyczajone do historii sukcesów internetowych influencerów, ma coraz mniejsze problemy z zaakceptowaniem tak prostego sposobu na robienie kariery. Dostępność możliwości sprawia, że już nie tylko młodzi zarabiają pasywnie. Własny kurs on-line ma ponad 60-letni ogrodnik z Wielkiej Brytanii Charles Dowding, a 102-letnia modelka Iris Apfel wydaje właśnie na Amazonie swoją autobiografię. Docieranie do odbiorców na całym świecie i przyjmowanie zamówień nie byłoby możliwe, gdyby nie media społecznościowe.
Polacy, którzy zarabiają pasywnie
Do gry weszli też celebryci. Aktorstwa uczy przez internet Natalie Portman, a od Sereny Williams można dowiedzieć się, jak wygrywać mecze. Ale można pobierać też lekcje reżyserii od Martina Scorsese i lekcje pisarstwa od autora „Kodu Leonarda da Vinci”. Nie trzeba było długo czekać, by na podobny pomysł wpadły też polskie gwiazdy. Wróżka Aida ma swój kurs dobrobytu, natomiast popularna dziennikarka Beata Sadowska jest twarzą całej platformy, na której można się uczyć o zdrowiu, pracy czy ekologii. Śledząc historie popularnych biznesów tego typu, wydaje się, że wszystko jest możliwe. Nieznana szerzej Justyna Połeć na Instagramie chwali się, że na kursach z astrologii i biznesu dla kobiet zarobiła 2 mln zł w 10 miesięcy. I choć trudno to zweryfikować, to taki przykład inspiruje 50 tysięcy jej fanek w mediach społecznościowych, spośród których wiele marzy o łatwiejszym zarabianiu. Złośliwi mówią, że influencerzy bogacą się na… uczeniu, jak stać się bogatym.
Upadek guru
Ciekawie na tym tle wypada przykład popularnej przez lata Pani Swojego Czasu, polskiej blogerki, która uczyła kobiety, jak zarabiać przez internet i prowadzić biznes on-line. Jej kursy, webinary i produkty cyfrowe cieszyły się olbrzymią popularnością. Do czasu, gdy firma Pani Swojego Czasu splajtowała. Jak podsumowała sama założycielka: „skończyło się depresją, kryzysem, katastrofą i wypaleniem zawodowym.” Przy okazji bliska upadku jest też platforma z kursami, którą Pani Swojego Czasu szeroko reklamowała. Tu dochodzimy do drugiej strony mitu o dochodzie pasywnym. Nie każdemu się uda, a i sukces nie musi być trwały. Internetowi guru marketingu i biznesu bardzo rzadko o tym wspominają. Jeśli coś się nie uda, zrozpaczeni uczestnicy kursów biorą na siebie całą odpowiedzialność, zapominając, że to model zarabiania on-line może być wadliwy. Przekonały się o tym miliony osób, które karierze w mediach społecznościowych czy blogowaniu poświęciły lata, by na koniec móc powiedzieć, że nie osiągnęły tego, co im obiecywano. Mit dochodu pasywnego może być szczególnie niebezpieczny dla zdrowia psychicznego i fizycznego, bo czas pracy jest tu właściwie nieograniczony. Spędzanie kilkunastu godzin dziennie przed komputerem czy telefonem to dla wielu norma. W latach świetności Pani Swojego Czasu powoływała się na idolki zza oceanu – Marie Forleo czy Amy Porterfield, które na doradzaniu w biznesach on-line zbudowały imperia. Nie jest chyba przypadkiem, że po latach obie publicznie przyznawały się do depresji i wypalenia zawodowego?
Zbyt piękne, by było prawdziwe
Nie oszukujmy się: przestrzeń on-line to tyle samo niesamowitych okazji do generowania dochodu pasywnego, co pułapek. Po pierwsze: piramidy finansowe. Wiele zmieniło się od czasów słynnego w Polsce Amway, ale techniki naciągaczy są wciąż te same. W samym 2023 r. wypłynęły historie profesora Uniwersytetu Gdańskiego, który stworzył „Amber Gold dla bogatych” czy 400 osób, które zainwestowały w inny rzeszowski crowdfunding. Z olbrzymimi długami skończyła też alkoholowa firma Palikota, który obiecywał inwestorom „sexy marketing” i „pewne zyski”. Jak mówi jeden z inwestorów na łamach portalu Bankier.pl: – – Wzięliśmy udział w jakiejś formie oszustwa, ale nie w piramidzie i już tłumaczę dlaczego. W piramidzie finansowej, np. w Amber Gold, początkowi inwestorzy faktycznie zarobili. A tutaj nikt. Nawet ci ludzie z pierwszych edycji “Inwestycji Palikota” nie odzyskali swojego wkładu. Więc to jest w zasadzie jeszcze gorsze oszustwo niż Amber Gold.
W kryptowalutowym gąszczu
Jest i delikatny temat kryptowalut czy NFT. Entuzjaści mówią o bezpiecznych, cyfrowych pieniądzach, a sceptycy o pieniądzach, których… nie ma. Nie przeszkodziło to Dodzie wystawić na sprzedaż 400 fragmentów swojego cyfrowego ciała z ceną wywoławczą 200 dol. za „cyfrowy token NFT”. Jeden z młodych aktorów, zanim zasłynął, zdradzając swoją ciężarną żonę, próbował wypuścić własne tokeny NFT, bardzo mgliście tłumacząc, że mowa o pewnym zysku, z którego ma zamiar finansować produkcję filmów. „Jako startup skoncentrowany na innowacjach, skupiamy się na wszystkich inicjatywach związanych z decentralizacją, tokenizacją i szerszą rzeczywistością wirtualną znaną jako Metaverse. Działamy jako inkubator dla projektów opartych na technologii blockchain i NFT. Budujemy marki, społeczności i gospodarki projektów, wchodząc jednocześnie w następną fazę rozwoju internetu„ – bardzo mgliście tłumaczył wraz ze wspólnikami na stronie internetowej projektu, póki ten jeszcze działał. Wniosek? Jeśli nie da się zrozumieć, na czym konkretnie ma polegać zarobek, to lepiej nie wchodzić w taki biznes (nawet, gdy stoi za nim znana twarz).
Jak to zrobić z głową?
Po przeczytaniu powyższych historii może się wydawać, że zarabianie w sposób pasywny to mit. Jest jednak i druga strona medalu. Z danych BIK wynika, że w 2021 r. 299 tys. osób spłacało dwa lub więcej mieszkań na kredyt, a większość z nich to osoby, które uzyskują (a w każdym razie planują uzyskiwać) dochód pasywny z najmu. To o prawie 100 tys. osób więcej, niż 5, i 175 tys. osób więcej, niż 10 lat temu, co pokazuje, jak szybko rozpędzają się pod tym względem Polacy. A nieruchomości w Polsce to nie jedyne rozwiązanie; warto w tym miejscu dodać, że Polacy są również jednymi z najbardziej aktywnych inwestorów na hiszpańskim rynku. Inne pomysły na pasywne zarabianie pieniędzy to lokaty bankowe, afiliacje reklamowe w internecie, sprzedawanie zdjęć czy wspomnianych już książek i kursów. Ostatnio zresztą reklamowana jest nowość: gotowe szablony książek czy kursów wstępnie wypełnionych przez sztuczną inteligencję, które wystarczy tylko uzupełnić własnymi treściami. Już bez żadnej przesady można powiedzieć, że każdy jest w stanie wypuścić kurs czy e-book… tylko czy w takiej sytuacji jeszcze długo będą one coś warte?
Sonia Grodek