Samotna jabłonka coraz częściej tylko przypomina o tym, że tam gdzie teraz są osiedla, kiedyś był sad. Na Wyspach w ciągu ostatnich dekad już zniknęło 81 % sadów, które często były tam od wieków. Polska szybko dogania pod tym względem Anglię. Nasi dziadkowie potrafili wymienić kilkanaście odmian jabłek. A my?
Magia brytyjskich jabłek
Dzieci z „Opowieści z Narnii” przechodzą do magicznego świata przez szafę zbudowaną z drewna jabłoni zasadzonej kiedyś z narnijskiego jabłka. Z Harry’ego Pottera dowiadujemy się, że „od wieków” wytwarza się z takiego drewna różdżki, a Robin Hood umiał zestrzelić jabłko z głowy ochotnika. Nie da się ukryć, że te owoce należą do brytyjskiej kultury. W Narodowym Spisie Owoców jest mowa o 2200 rodzajach jabłek, a jednak w sklepach trudno trafić na więcej niż 6 odmian. Doszło do tego, że po kraju krążą detektywi, zajmujący się znajdowaniem terenów po dawnych sadach i identyfikacją starych odmian jabłoni. Następnie, jeśli mają szczęście, mogą z takiego jabłka wyhodować siewkę, a kiedyś zasadzić własne drzewko i przywrócić je pamięci. Dzięki testom genetycznym udaje się nawet odkrywać nowe odmiany, jak ta zapoczątkowana w 2000 roku przez starą, samotną jabłoń rosnącą przy XIII-wiecznym klasztorze na wyspie Bardsley.
Brytyjczycy piją jabłka
Połowa Brytyjczyków regularnie sięga po cydr, a sprzedaż rośnie z każdym rokiem. Pojawiają się też „prawdziwe” cydry: takie jak przed laty, ze starych odmian jabłek, a nie z zagranicznego soku z koncentratu. Moda dotarła nawet do Polski, gdzie jeszcze kilka lat temu dość trudno byłoby trafić w sklepie na jakikolwiek cydr. A czy są jakieś wspólne, brytyjsko-polskie korzenie jabłoni? Występująca jeszcze gdzieniegdzie w Polsce cytrynówka (złota szlachetna, Golden Noble) to odmiana wyhodowana po raz pierwszy na początku XIX wieku właśnie w Wielkiej Brytanii. Takie jabłonie można z łatwością kupić na Wyspach i sadzić w swoim ogródku, by poczuć się jak w domu.
Sadzimy stare odmiany
Gdy stragany uginały się jeszcze od różnych odmian jabłek, traktowaliśmy je jako oczywistość. Mało kto zdawał sobie sprawę z tego, jaka historia kryje się za polskimi jabłoniami. Zwykła, szara Reneta powstała przed 1650 rokiem. Gdy czytamy o jabłkach na pańskich stołach w „Potopie” czy „Panu Tadeuszu”, to jest duża szansa, że mowa tam o jednej z takich odmian. Ogrodnicy i historycy są dziś przerażeni tym, jak paradoksalnie ubogi jest wybór w sklepowych działach z owocami. Jeden rodzaj jabłek? Wystarczy wspomnieć bazary z lat 90., by mieć przed oczami skrzynki wypełnione kilkunastoma różnymi odmianami. Gospodynie wiedziały, co wybrać na kompot, a co do szarlotki. Właściciele ogródków mogą je mieć u siebie. Przybywa w Polsce sklepów z sadzonkami historycznych odmian jabłoni – w jednej ze szkółek można naliczyć 64 odmiany jabłek. Przy okazji warto wiedzieć, że są one znacznie bardziej odporne na szkodniki i temperaturę, niż przypadkowe jabłonki z marketu. Da się też dostosowywać je do swoich potrzeb: są jabłonie wiosenne, jesienne, mrozoodporne, dobrze znoszące szkodniki, karłowate, rozrośnięte i wiele innych wariantów.
Jakie jabłka w sklepach?
25,6 proc unijnych jabłek pochodzi z Polski. Świadomość dotycząca wartości polskich jabłek jest u nas jeszcze stosunkowo duża. – Odmiany uprawiane w Polsce charakteryzują się zwiększoną zdolnością przechowalniczą oraz mniejszą podatnością na choroby grzybowe. Cechy te umożliwiają zachowanie odpowiedniej jakości w obrocie handlowym. – zauważa GUS w raporcie, z którego wynika, że eksportujemy więcej jabłek, niż sprowadzamy zza granicy. Choć kilka lat temu głośno było o chińskich jabłkach trafiających do Polski, to dziś na szczęście nie sprowadzamy ich tą drogą. Jeśli już, to importujemy głównie z Niemiec, ale na tle polskiego eksportu są to symboliczne ilości. Z polskimi odmianami jabłek można się zapoznać w sadzie pokazowym w Powsinie.
Odwrotnie jest na Wyspach. Tamtejsi sadownicy rzeczywiście mają się czym martwić, bo kraj jest drugim importerem jabłek na świecie. Sprowadza je z tak egzotycznych miejsc, jak Nowa Zelandia czy RPA. Chińskie jabłka to margines, ale też zdarzały się skandale, gdy te pozbawione smaku, produkowane przy użyciu nieznanych nam pestycydów owoce reporterzy wypatrzyli w brytyjskim markecie znajdującym się obok… sadu. Dziś to się już nie zdarza, choć Innovate UK pracuje właśnie z chińskimi partnerami nad uprawami w Chinach, przy których wykorzystany będzie blockchain, Internet Rzeczy, chmury danych i zdalne sensory. Wniosek? W przyszłości trzeba będzie jeszcze uważniej szukać informacji o kraju pochodzenia jabłek podczas zakupów…
Polskie jabłka lepsze?
Jest wiele powodów, by sięgać po lokalne jabłka. Z badań przeprowadzonych m.in. na uniwersytecie w Hong-Kongu wynika, że dzikie odmiany owoców mają więcej mikroelementów i dodatkowych cennych związków, które nie występują, lub występują w śladowej ilości w owocach z komercyjnego sadu. Więcej słońca, trudniejsze warunki, brak genetycznych modyfikacji – to sprawia, że jabłka są bardziej odporne. Jest też teoria mówiąca o tym, że to, co lokalne, jest najzdrowsze. Człowiek przez wieki jadł głównie to, co rosło w jego okolicy i było przystosowane do tych samych trudnych warunków, z którymi sam musiał się mierzyć. Według tej teorii kokosy idealnie uzupełniają dietę tropikalnego wyspiarza, a nas orzeźwiają latem jabłka, a zimą szarlotki i soki. Obecne rozmowy wokół zmian klimatu mogą tylko potwierdzać, że lepszym pomysłem jest uprawianie owoców w sadzie za domem, niż importowanie ich z Nowej Zelandii.
A może dzikie jabłonie?
Wystarczy zagłębić się między kamienice lub wyjechać za miasto, by przy drodze trafić na dzikie jabłka. Występują w różnych wariantach od małych, rajskich jabłuszek, po takie, które praktycznie nie różnią się od sklepowych. Skąd się tam wzięły? Dzikie jabłonie „od zawsze” towarzyszyły człowiekowi, a dzisiejsze komercyjne odmiany to pokłosie różnych krzyżówek jabłoni. Nasi przodkowie przez wieki robili przetwory również na bazie jabłek z lasu, a stare książki kucharskie przechowały przetwory na rajskie jabłuszka w cukrze lub w occie. Najprostsze, co można zrobić z takich jabłek niezależnie od odmiany? Kompot – proporcje kwaskowatości i słodyczy w dzikich odmianach są za każdym razem inne, ale to nie przeszkadza w cieszeniu się smakiem.
Jak dbać o dziką jabłoń?
Fani takich odmian nawożą znalezione pomiędzy blokami jabłonie i przycinają ich gałęzie, pobudzając do wzrostu (choć wymaga to wprawy, by nie zaszkodzić drzewom). Małe, kwaśne jabłka w typie „rajskiej jabłoni” to odmiany zupełnie dzikie, ale rosnąca na miedzy jabłoń z większymi owocami prawdopodobnie jest pozostałością po dawnym sadzie uprawnym. Warto szukać wśród nich najstarszych, wartościowych odmian.
Znawca dzikiej przyrody Łukasz Łuczaj proponował ostatnio nasadzenia leszczyny i innych drzew z jadalnymi owocami przy autostradach, jako remedium na zapowiadane w mediach problemy z żywnością. Być może, przygotowując się na nadchodzące czasy warto też zlokalizować najbliższe dzikie jabłonki lub zamówić takie drzewko do swojego ogrodu?
Jakie znasz jabłka?
- Reneta – te kwaśne, idealne do mięs jabłka często są ekologiczne, bo dobrze rosną nawet bez oprysków.
- McIntosh – komputery Apple nie tylko logo zapożyczyły z sadu. McIntosh to pierwotnie nazwa odmiany jabłek.
- Landsberska – odmiana z Gorzowa Wielkopolskiego, która najlepiej pasuje do racuchów.
- Kosztela – Przed wiekami mnisi zebrali dzikie jabłka i przeszczepili na klasztorny grunt. Jest słodka i najlepsza na surowo. Lubił ją Jan III Sobieski.
- Ananas berżenicki – stara, litewska odmiana dająca wyjątkowo piękne jabłka o smacznym miąższu.
- Papierówka – kruche, kwaśne i zielone jabłka świetnie sprawdzają się w przetworach.
- Gala – te żółto-czerwone jabłuszka są słodkie i można je trzymać w piwnicy czy na parapecie nawet do grudnia.
- Reneta ananasowa – jej skórka pachnie ananasem, więc może zrobić furorę podczas przyjęć.
- Starking – duże, podobne do papryki owoce idealne na surowo.
- Cesarz Wilhelm – uniwersalna, stara odmiana jabłek.
- Malinówka Oberlandzka – charakterystyczną cechą jest kolor – malinowy.
- Czerwona papierówka – daje idealnie czerwone jabłuszka dobre do deserów.
Sonia Grodek