Fish and chips, czyli panierowana ryba z frytkami, to jedno z najpopularniejszych dań na Wyspach Brytyjskich. Serwuje je tam ponad 10 tysięcy wyspecjalizowanych punktów gastronomicznych. Wiele z nich może paść przez wojnę w Ukrainie.
Cztery podstawowe składniki potrzebne do przyrządzenia fish and chips to biała ryba, ziemniaki, olej do smażenia i mąka, z której się robi panierkę. Z powodu rosyjskiej inwazji na Ukrainę ceny każdego z tych produktów poszybowały w górę, stawiając pod znakiem zapytania przyszłość wielu lokali, w których ryba z frytkami jest głównym punktem menu.
Andrew Crook, przewodniczący Krajowej Federacji Smażalni Ryb (ang. National Federation of Fish Friers, NFFF), w wypowiedzi dla CNN mówi, że ceny zaczęły rosnąć już pod koniec zeszłego roku, ale wojna drastycznie pogorszyła sytuację. 40 proc. dorsza i łupacza podawanych w “fish and chips” na Wyspach pochodzi z Rosji, a połowa oleju słonecznikowego importowana jest z Ukrainy. Według Crooka dorsz z Islandii, na którego przerzuciła się branża, kosztuje teraz prawie dwa razy tyle co w 2021 r., natomiast za olej płacić trzeba obecnie aż o 83 proc. więcej niż na początku marca. Ceny oleju palmowego, który mógłby stanowić alternatywę dla słonecznikowego, wzrosły dwukrotnie, a Indonezja – jego największy producent – wprowadziła w kwietniu limity na eksport, żeby zabezpieczyć lokalne potrzeby.
Na ceny oleju rzepakowego z kolei wpływ miały słabe zbiory w ubiegłym roku. Kanada, gdzie uprawia się najwięcej rzepaku, odnotowała spadek produkcji rzędu 35,4 proc. Nawet niektóre brytyjskie supermarkety, m.in. Tesco, ograniczyły klientom możliwość zakupu “płynnego złota” do paru butelek.
Do tego dochodzą podwyżki cen nawozu do uprawy ziemniaków (który zdrożał trzykrotnie), mąki (której większość w UK również pochodzi z Ukrainy i Rosji) oraz energii. Tymczasem konsumenci oczekują, że ceny “fish and chips” nie będą wysokie. Rok temu klasyczne danie z dorsza kosztowało ok. 7 funtów (38,5 zł), teraz trzeba za nie zapłacić ok. 8,5 funta (ok. 47 zł), czyli o 21 proc. więcej.
A. Crook w imieniu NFFF, która działa od ponad wieku i zrzesza w tej chwili 1,2 tys. przedsiębiorców, zwrócił się o pomoc do władz. Rzecznik rządu już zapewnił telewizję Sky News, że będzie rozmawiał z przedstawicielami NFFF “o bieżących problemach, z którymi muszą się mierzyć”.
Fish and chips to jedna z brytyjskich potraw narodowych. Pierwsze serwujące ją lokale otworzyły się w latach 60. XIX wieku i rozprzestrzeniły szybko na cały kraj. Podczas II wojny światowej, gdy rząd zaczął racjonować podstawowe produkty, jak herbata, masło czy mięso, reglamentacja nie objęła smażonej ryby z frytkami, dania tak ważnego dla klasy pracującej.