Ten dramatyczny wypadek miał miejsce na stacji metra High Barnet w Londynie. Sarah de Lagarde wpadła pod pociąg metra i przez 15 minut pozostawała na torach, przez nikogo niezauważona. Straciła rękę, chwilę później nogę. Minął rok od tamtego wydarzenia. Od lekarzy usłyszała, że tamtej nocy “dziesięć razy prawie umarła”. W październiku opublikowano raport władz dotyczący wypadku na stacji High Barnet.
Sarah de Lagarde straciła rękę i nogę w wyniku wypadku, do którego doszło we wrześniu 2022 roku na peronie stacji metra High Barnet w północnej części Londynu. Kobieta poślizgnęła się w kałuży i wpadła w szczelinę między stojącym pociągiem a peronem. W wyniku upadku złamała nos i straciła dwa zęby. Ale na tym się nie skończyło. – Wtedy pociąg ruszył, a wraz z nim odjechała moja prawa ręka – opowiadała Sarah de Lagarde w programie “The UK Tonight” w Sky News.
Nikt nie usłyszał jej wołania o pomoc. Na stację wjechał kolejny pociąg i wtedy kobieta straciła prawą nogę. – Nadal byłam przytomna i zdeterminowana, by wrócić do domu. Oczami wyobraźni widziałam moje dwie córki, które mówiły mi: “Mamo, musisz wrócić do domu” – wspomina de Lagarde. Jak podaje Sky News, kobieta pozostawała na torach kolejowych przez około 15 minut, nim ktoś ją zobaczył i wszczął alarm. Przybycie służb ratunkowych zajęło kolejną godzinę.
Zdaniem kobiety “wiele rzeczy” opóźniło akcję ratowniczą. – Powiedziano mi, że wyłączenie podstacji trakcyjnej trwało wieki, bo nikt nie wiedział, z kim się skontaktować. Z tego powodu ratownicy medyczni nie mogli dostać się pod pociąg, aby mnie stamtąd wydobyć – powiedziała. – Popełniono wiele błędów i niedociągnięć, których można było uniknąć, odpowiedzialny za to jest Transport for London – oceniła.
Na początku października dziennik “Financial Times” opublikował na swoim portalu treść raportu opracowanego przez TfL. Z dokumentu wynika, że de Lagarde doznała obrażeń w wyniku “serii niefortunnych i wyjątkowych zdarzeń”. Ponadto “FT” wskazał, iż według Urzędu ds. Kolei i Dróg (ORR) “nie stwierdzono żadnych naruszeń przepisów dotyczących zdrowia i bezpieczeństwa”, zaś Brytyjska Policja Transportowa uznała incydent za “przypadkowy i niewzbudzający podejrzeń”. Wydział Badania Wypadków Kolejowych, agencja rządowa niezależnie badająca wypadki kolejowe, zdecydowała, że nie będzie prowadzić dalszego dochodzenia w sprawie.