Trzęsienie ziemi w brytyjskiej polityce. Odchodzi dwóch ministrów

  • Post author:
Udostępnij:

Boris Johnson właśnie stracił dwóch członków swojego gabinetu. Sajid Javid i Rishi Sunak złożyli we wtorek 5 lipca rezygnacje z pełnionych funkcji. Pierwszy był ministrem zdrowia, drugi – odpowiadał za finanse państwa. Obaj politycy zasugerowali, że utracili zaufanie do premiera.

Reklama

Politycy poinformowali wyborców o swojej decyzji za pośrednictwem Twittera. Opinia publiczna słusznie oczekuje, że rząd będzie prowadzony właściwie, kompetentnie i poważnie. Rozumiem, że może to być moja ostatnia praca ministerialna, ale wierzę, że te standardy są warte walki i dlatego składam rezygnację – napisał Rishi Sunak.
Sajid Javid w liście do premiera napisał: Z ogromnym żalem muszę powiedzieć, że nie mogę już z czystym sumieniem, kontynuować służby w tym rządzie. […] Ton, jaki nadajesz jako lider i wartości, które reprezentujesz, są odzwierciedleniem twoich kolegów, twojej partii i ostatecznie kraju. Konserwatyści w swoim najlepszym wydaniu są postrzegani jako chłodni decydenci, kierujący się silnymi wartościami. Może nie zawsze byliśmy popularni, ale byliśmy kompetentni w działaniu w interesie narodowym. Niestety, w obecnych okolicznościach opinia publiczna dochodzi do wniosku, że nie jesteśmy teraz ani jednym, ani drugim.

Zdaniem brytyjskich mediów sytuacja jest już oczywista: to początek końca gabinetu Borisa Johnsona. – Żaden premier nie może przetrwać takiej rezygnacji dwóch istotnych ministrów – uważa bliski współpracownik premiera. „Guardian” natomiast podkreśla, że „nie sposób uwierzyć, że rezygnacje nie były skoordynowane”. Dziennik zauważa, że cios dla szefa rządu i całej Partii Konserwatywnej nadszedł dwa tygodnie temu, kiedy to jej przedstawiciele dwukrotnie przegrali wybory uzupełniające do Izby Gmin.
Boris Johnson na Downing Street pojawił się w listopadzie 2019 r. Jego zadaniem było dokończenie procesu brexitu po ustępującej Theresie May. Na czas jego władzy przypadła  pandemia koronawirusa, która omal kosztowała go życie. Ostatecznie Boris Johnson opuścił szpital, a kraj przez miesiące trwał w lockdownowym bezruchu. To jednak nie przeszkadzało politykowi w organizacji imprez w siedzibie szefa rządu. Służby ukarały go mandatem za złamanie restrykcji covidowych. Tym samym stał się pierwszym urzędującym premierem ukaranym w ten sposób.

Poważniejszym kryzys rządu  rozgorzał wokół Christophera Pinchera. To poseł Partii Konserwatywnej odpowiedzialny za dyscyplinę w partii. Został on oskarżony o molestowanie dwóch jej członków, co wyszło na jaw 30 czerwca. Już po przyznaniu się do „niewłaściwego zachowania” na jaw wyszły kolejne przypadki przekraczania granic. Boris Johnson miał wiedzieć o niewłaściwym zachowaniu podwładnego, choć oficjalnie jego rzecznik zaprzeczał, by dochodziły do niego wcześniej jakiekolwiek informacje na ten temat. Kiedy Christopher Pincher złożył rezygnację ze stanowiska wiceministra spraw zagranicznych (na które powołał go szef rządu w 2019 r.), premier stwierdził, że to zamyka temat jego niewłaściwego zachowania.

Przed niemal miesiącem członkowie Partii Konserwatywnej brytyjskiego głosowali nad wotum nieufności dla swojego szefa. Ewentualna przegrana oznaczałaby, że musiałby również rozstać się z gabinetem na Downing Street. Wtedy jednak posłowie tej formacji uznali, że Boris Johnson będzie nadal piastować stanowisko premiera. Brytyjskie media jednak podkreślały, że jeżeli tylko dochodzi do takiego głosowania, to oznacza, że dni szefa rządu są policzone.

Reklama

Udostępnij: