W poniedziałek wieczorem debata telewizyjna pomiędzy Liz Truss i Rishi Sunakiem — dwójką pretendentów do zastąpienia Borisa Johnsona na fotelu premiera Wielkiej Brytanii — zakończyła się remisem. Tak ocenili ją telewidzowie.
Debata była pierwszą z serii dyskusji między Truss i Sunakiem, którą brytyjska publiczność będzie mogła śledzić w najbliższych dniach i tygodniach. Szefowa brytyjskiej dyplomacji przystępowała do debaty w roli faworytki. I tak też było. W toku debaty Truss rozwiała wszelkie wątpliwości. Sunak częściej podnosił głos i na jego tle Truss sprawiała wrażenie spokojnej i opanowanej. Udało jej się też uniknąć gaf, których zdarzyło jej się popełnić wiele w czasie ministerialnej kariery.
Minister spraw zagranicznych może być zadowolona przede wszystkim z tego, że konserwatywni wyborcy ocenili jej występ lepiej niż Sunaka, w stosunku 47 do 38 proc. W pierwszej części debaty Sunak w zasadzie nie dawał Truss dojść do słowa, i dociskał ją w sprawie szczegółów wysuniętej przez nią propozycji obniżenia podatków.W miarę upływu debaty Sunak stawał się jednak coraz mniej ofensywny, a w jego wypowiedziach nie znalazło się ostatecznie nic przełomowego. Sunakowi powoli kończy się czas, aby odwrócić sytuację na swoją korzyść.
W poniedziałkowy wieczór sporo czasu poświęcono pytaniom o byłego premiera. Truss i Sunak zajmowali w jego rządzie dwa najwyższe stanowiska ministerialne, a sam Johnson pozostaje popularną postacią wśród dużej części torysów. Poproszony o ocenę jego przywództwa w skali od 1 do 10, były kanclerz dał Johnsonowi 10 za doprowadzenie do końca brexitu. Ta odpowiedź spodobała się publiczności, która nagrodziła go brawami. Truss mówiła z kolei o tym, dlaczego nie zdecydowała się podać do dymisji wraz z innymi ministrami. Jak tłumaczyła, „nie wierzyła, że błędy, które popełnił Johnson, były wystarczające do usunięcia go z urzędu”.
Przed kandydatami jeszcze co najmniej dwie debaty telewizyjne.